Gdy piłem uważałem, że nie ma problemu, którego nie można byłoby przełożyć na jutro. Jedynym problemem, który wymagał natychmiastowej realizacji był brak alkoholu...
Problemy mają ludzie nieświadomi, którzy nie dostrzegają dobrodziejstw przez nie oferowanych. Problem niesie zawsze jakiś przekaz, dzięki któremu jesteśmy w stanie zbierać cudowne lekcje. W życiu codziennym jest mnóstwo problemów, którym musimy stawić czoła. Niestety w mojej pijackiej przeszłości mało kiedy potrafiłem rozwiązać problem będąc pod wpływem alkoholu. W momencie, kiedy już pojawiał się taki problem próbowałem go unikać i nie zaprzątać sobie nim głowy. Ciężko było mi uświadomić sobie dlaczego ten problem dotyczy mnie i zwalałem winę na innych. Kiedy już musiałem rozwiązać jakiś problem robiłem to na odczepne, aby po chwili znowu sięgnąć po alkohol. Podczas rozwiązywania problemów często towarzyszyły mi nerwy oraz strach przed obawą niepomyślnego rozwiązania problemu. Dziś staram się rozwiązywać problemy nie odkładając ich na później. Każdy problem analizuję i szukam rozwiązania. Nie pijąc potrafię rozwiązać wiele problemów w remontowanym mieszkaniu np. złożenie pisemnych informacji o zmianach budowlanych. Każdy problem rozwiązany jest na bieżąco przez co nie ma nerwowości oraz jest pełna odpowiedzialność co do konsekwencji podjętych decyzji.
Stojąc oko w oko z problemem miałem poczucie mocy. Myślałem, że potrafię problem rozwiązać w mig. Tak było np. podczas wyburzania ścian w mieszkaniu, które remontuję. Alkohol, który wypiłem sprawił, że wziąłem 10kg młot w dłonie i zacząłem rozwalać ściany. Z dużą pewnością siebie stwierdziłem, że ceglasta ściana będzie małym problemem i dam jej radę. Niestety stało się inaczej. Ściana była tak mocna, że wybiłem tylko 2 cegły opadłem z sił i odpuściłem sobie. Byłem bardzo zły na siebie, a moje poddanie zapiłem.
Przez alkohol często nie potrafiłem rozwiązać problemu. Podejmowałem pochopne i porywcze decyzje, którym ciężko było sprostać. Wszelkie trudności jakie napotkałem były próbowane, aby je rozwiązać, ale gaszone w zapałach i odkładane na później. Moje wygórowane ego sugerowało mi, że potrafię to zrobić, a rzeczywistość niestety była brutalna. Tak też było z tą ścianą, gdzie 100kg mężczyzna z 10kg młotem to moim zdaniem było 20 minut roboty i zostałoby gruzowisko. Niestety rozczarowałem się. Swoje nerwy musiałem zapić, a problem pozostał, a w dodatku doszedł drugi problem posprzątania spękanych kawałków cegieł i wyniesienie ich. Efekt był taki, że problem urodził kolejny problem.
Gdy piłem uważałem, że nie ma problemu, którego nie można byłoby przełożyć na jutro. Jedynym problemem, który wymagał natychmiastowej realizacji był brak alkoholu.
Często bagatelizowałem problem i twierdziłem, że jest coś mało ważne. Tak było np. gdy zadzwoniłem o Big-Baga na gruz. Pani powiedziała, że muszę przyjechać osobiście, ale ja od rana miałem wypite i odłożyłem to na jutro. Jutro, które stało się za pół roku. Kiedy piłem, odkładałem też odwiezienie uszkodzonego samochodu do mechanika, który na mnie czekał. Zakończyło się to na tym, że auto zaprowadziłem po tygodniu kiedy miał już inne na kanale i musiałem czekać prawie 2 tygodnie za naprawą. Moja naiwność, że weźmie moje auto poza kolejką była nieuzasadniona. Dziś już tak nie robię.
Niestety nie dostrzegam jakiegokolwiek korzystnego wpływu picia alkoholu na radzenie sobie z problemami.
Często piłem w sytuacjach stresowych. Alkohol mnie znieczulał i powodował, że stres i strach są mniej dokuczliwe. Kiedy wstępna poprawa mijała, przychodziły kolejne problemy, które się wręcz nawarstwiały. Napicie się zapewniało mi krótkotrwałe rozluźnienie, obniżało napięcie i stres. Picie oddalało próby podejmowania konstruktywnych rozwiązań. Wówczas realne problemy pozostawały nierozwiązane i były przewlekłym źródłem napięcia i stresu. Było to koło zamknięte.
Sądzę, że okres, w którym radziłem sobie najlepiej z problemami to okres 38tyg. nie picia. Wówczas mając trzeźwą głowę potrafiłem stanąć twarzą w twarz z każdym problemem i rozwiązać go ze spokojem. Musiałem rozwiązać problemy wcześniejsze np. rozwiązać umowę za internet. Potrafiłem wtedy nie pić kiedy pojawiały się kolejne problemy.
Będąc w tym okresie 38tyg niepicia unikałem odkładania problemów na później i nie rozdrabniałem ich na ważne i mniej ważne oraz nie bagatelizowałem ich.
Przede wszystkim, aby lepiej rozwiązywać problemy muszę zmienić podejście do nich. Każdy problem muszę traktować jako lekcje. Muszę zdać sobie sprawę, że problem to ćwiczenie mojej mentalności i kreatywności. Przede wszystkim słowo problem muszę zastąpić słowem wyzwanie, które będzie mnie uaktywniać do działania i będzie dawać mi spojrzenie na rzeczy w inny sposób.
Po raz kolejny musiałem wrócić do pijackiej przeszłości. Jest mi wstyd za moje zachowanie. Jest mi niezmiernie głupio, bo uciekałem przed problemami, a kiedy nie mogłem, rozwiązywałem je na odczepne. Analizując rozwiązywanie problemów podczas mojej pijackiej przeszłości śmiem stwierdzić, że odkładanie ich na później powodowało konsekwencje w postaci nawarstwienia się problemów. Dziś już wiem, że mój umysł działa znacznie inaczej, sprawniej i szybciej, a problemy znikają bo wiem, że są one wyzwaniem oraz życiową lekcją, której muszę stawić czoła.
Borys