Psychoterapia kobiet uzależnionych
„Nie ma nic silniejszego od kobiety, która zerwała z nałogiem i odbudowała własne życie”.
(Hannah Gadsby)
Terapia kobiet uzależnionych jest niezwykle trudnym tematem. Aby przyjrzeć się temu zagadnieniu należy spojrzeć na nie szerzej. To znaczy, że problemy, które pojawiają się w związku ze skutecznością terapii kobiet dotyczą jej różnych sfer życiowych. Literatura opisująca leczenie odwykowe kobiet jest bardzo okrojona i ograniczona w optykę problemu. Publikacji na temat procesu leczenia oraz trudności, które się z nim wiążą jest bardzo mało. Badania nad uzależnieniem koncentrują się przede wszystkim na procesie rozwoju choroby. Możemy przeczytać jakie szkody zdrowotne pojawiają się w skutek picia czy zażywania innych substancji psychoaktywnych. Dotykamy też problemu zaburzonego funkcjonowania w społeczeństwie. Literatura oraz inne dostępne źródła mówią, że aby leczyć nałóg należy rozpocząć terapię. Ja się z tym całkowicie zgadzam. Znamy zalecenia dla pacjentów, wiemy jakie powinny zostać podjęte działania z ich strony, aby terapia była skuteczna.
Pytanie jednak brzmi, czy kobiety uzależnione podejmując terapię podchodzą do niej w taki sam sposób jak mężczyźni?
Czy są w stanie myśleć tylko o sobie i całkowicie oddać się leczeniu?
Postaram się na te zagadnienia odpowiedzieć.
Kobiety sukcesu, zmęczone matki są idealnym celem manipulacji przez przemysł spirytusowy. Dla matek, które stanowią demograficzną grupę docelową, alkohol to nie tylko coś, co pasuje do przygotowania obiadu, lecz raczej niezbędny element dnia codziennego. Można znaleźć tysiące kartek okolicznościowych, memów, magnesów na lodówkę, T-shirtów z nadrukami, które zachęcają kobiety do upijania się. Stanowią utwierdzenie w przekonaniu, że picie jest normalnym elementem macierzyństwa. Niewyspana, zmęczona mama po ciężkim dniu może przez chwilę poczuć się jak kobieta z reklamy delektując się kieliszkiem różowego wina mieniącego się brokatem. Jest to zaledwie czubek góry lodowej, ponieważ wino stanowi nie tylko fetysz macierzyństwa, to także niezbędny gadżet młodych, samotnych profesjonalistek, starszych, zamożnych (i nie tylko) emerytek, czy też każdej „zwykłej” kobiety . Manipulacja jest skuteczna do tego stopnia, że nie dostrzegamy rosnących statystyk niewydolności wątroby czy uzależnienia od alkoholu.
Z moich obserwacji wynika, że w niektórych przypadkach uzależnienie kobiet zaczyna się od współuzależnienia. Będąc w związku z partnerem, który pije zanika więź, traci z nim kontakt. Często doświadcza przemocy. W akcie desperacji, aby odzyskać bliskość i poczucie spokoju kobieta sięga po alkohol razem z nim po to, aby znów być obok niego i czuć się dla niego ważna.
Na podstawie własnych obserwacji wnioskuję, że mężczyźni, którzy rozpoczynają terapię zarówno na oddziale dziennym jak i w warunkach stacjonarnych, w w chwili, kiedy otrzymują zwolnienie lekarskie, mogą w całości oddać się terapii i skupić się tylko na niej i na sobie. Natomiast sytuacja kobiet zdecydowanie różni się pod tym względem. Matka, żona ma przecież w domu swoje obowiązki. Czuje się odpowiedzialna i żyje w poczuciu, że prowadzenie domu i wychowywanie dzieci przede wszystkim jest jej obowiązkiem. Patrząc pod kątem stereotypów mężczyzna pije, więc idzie się leczyć i to zwalnia go z obowiązku zaangażowanie się w życie rodziny. Kobieta uzależnia się, szybko otrzymuję przyklejoną przez społeczeństwo „łatkę” nieodpowiedzialnej matki, która opuszcza swoje dzieci i zostawia je na łasce losu, ponieważ podjęła decyzję o leczeniu odwykowym.
Będąc już w trakcie leczenia męska część pacjentów uczestniczy w nim z „wolną głową”, często odcinając się jednocześnie od szarej rzeczywistości i może pozwolić sobie na to, by być tu i teraz. Dużo łatwiej zatem może uczestniczyć w procesie terapeutycznym.
Kobieta uzależniona, która podjęła decyzję o leczeniu myślami ucieka, zastania się nad tym, czy w domu wszystko dobrze? Co z dziećmi? Co z mężem? W jej odczuciu została ona przecież odizolowana od dzieci. W placówkach stacjonarnych kontakt z rodziną jest ograniczony, możliwy tylko w określonych godzinach, więc kobieta zostaje pozbawiona kontaktu, a co za tym idzie, możliwości kontroli sytuacji w domu. Przytoczę tutaj przypadek pacjentki z historią której miałam możliwość się zapoznać. Pani, kiedy zdecydowała się na udział w terapii w trybie stacjonarnym, po czterech tygodniach przerwała leczenie, ponieważ nie wytrzymała presji związanej z poczuciem odpowiedzialności za dzieci. Pod jej nieobecność parter uderzył najstarszego syna, przez co została mu założona za to Niebieska Karta. Pozostałe jej dzieci przestały chodzić do szkoły. Kobieta czuła przymus wrócić do domu, mimo, że bardzo jej zależało na leczeniu.
Podejmując decyzję o podjęciu terapii kobieta zostawia wszystko za co czuje się odpowiedzialna. Walczy z poczuciem wstydu i braku zrozumienia.
Inną bardzo istotną kwestią jest wsparcie partnera. Mężczyźni nie mogą narzekać na jego bark. Często zostają wzmacniani, doceniani i podziwiani przez społeczeństwo za to, że odważyli się rozpocząć terapię, a tuż za nimi kroczy współuzależniona żona, której zależy na zdrowiu partnera bardziej niż na własnym.
Kobiety w swoim uzależnieniu i leczeniu zostają same. Tak jak upijają się przeważnie w zaciszu i osamotnieniu, tak samo, często samotnie, przechodzą przez proces zdrowienia i terapii. Dodatkowym utrudnieniem jest przebijanie się przez bariery społeczne oraz fakt, że ich potrzeby nie zostają zaspokojone.
Mgr Daria Kwiatkowska – psychoterapeutka uzależnień