...Chcę udowodnić sobie i wszystkim innym, że mimo utraconych lat jestem w stanie zmienić siebie i swoje życie. ...
Podjęcie terapii, było pierwszym, bardzo ważnym krokiem w moim nowym życiu. Po latach picia, użalania się nad sobą i walki ze wszystkimi i wszystkim, w końcu dojrzałem do decyzji by zmienić swoje życie. Późno, ktoś mógłby stwierdzić i zadać pytanie…dlaczego do diabła zwlekałem przez większość swojego życia. Minęło 34 lata odkąd sięgnąłem po raz pierwszy po alkohol. Wtedy, żeby zaimponować rówieśnikom i poczuć się jak dorosły. Później poszło już z przysłowiowej górki, czyli życie staczało się po równi pochyłej i doprowadziło do tego miejsca, gdzie jestem teraz.
Mogę tylko dziękować ślepemu trafowi, szczęściu lub jakiejkolwiek wyższej sile, że jeszcze żyję, że dana jest mi szansa na naprawę tego, co niemal było już stracone i … przepite.
Podczas tego czasu, podczas terapii, z dnia na dzień docierało do mnie, co w życiu tak naprawdę jest dla mnie ważne. Każda kolejna praca terapeutyczna coraz bardziej wnikała w moją zapitą przeszłość. I cieszę się, że za pomocą terapeutów i grupy mogłem to zrozumieć i przeanalizować od nowa.
Teraz bardzo często zastanawiam się jakim partnerem, a mam nadzieję, że już niebawem mężem, chcę być. Kolejny nowy rozdział czas zacząć… Chcę cieszyć się każdą chwilą z moją ukochaną, dzielić z nią wszelkie troski i radości. Jednak przede wszystkim chcę być szczery. Zarówno wobec siebie jak i mojej partnerki. Bez szczerości i zaufania, jakiekolwiek próby planowania nowego życia nie mają najmniejszego sensu. Wystarczająco już krzywdy wyrządziłem wokoło, wystarczająco pastwienia się i życia w kłamstwie. Jak się okazuje dawanie drugiej osobie szczęścia i nadziei, to także radość dla mnie, która zaczyna mnie wypełniać niczym dzbanek wypełniany wodą.
Mój związek powinien być zatem szczery – zasługuję na to zarówno, ja jak i moja przyszła żona. Powinien być obdarzony zaufaniem. Pierwszym, bardzo ważnym krokiem w moim związku i potrzebie trzeźwienia było rozpoczęcie terapii z własnej woli i podzielenie się moim dotychczasowym życiem z moją partnerką. Bez tego czułbym się niepełny, nieszczery i nie zasługiwałbym na oparcie z jej strony. Wyobrażam sobie, że związek powinien funkcjonować jak dobrze naoliwiona maszyna – każdy tryb naszego życia powinien się idealnie zazębiać i uzupełniać. Oczywiście nie ma związków idealnych i pojawią się od czasu do czasu ziarnka piasku, które zazgrzytają w tych trybach, ale trzeba mieć nadzieję, że wszystko jest do wyczyszczenia i naprawienia. Chciałbym, żeby właśnie tak to wyglądało. Do tego jednak potrzebni jesteśmy my, we dwoje. Teraz już wiem, że o związek trzeba dbać, pielęgnować niczym rzadko spotykany kwiat, który potrzebuje dużo czułości, troski i opieki….
Zdaję sobie sprawę, że ze swoją chorobą będę już żył do końca swojego życia i każdy dzień jest walką, ale także sukcesem, z którym mierzyć się muszą wszyscy nasi najbliżsi. Niestety, do tej pory zaniedbywałem swoje relacje z moim synem. Od wczesnych lat dziecięcych traktowany był przeze mnie karygodnie i teraz już wiem, że nie poświęcałem mu tyle uwagi, na ile zasługiwał. Wiem, że moje relacje ojciec – syn czas zacząć naprawiać.
Mój syn nigdy nie wypominał mi dotychczasowego życia. Kochając mnie miłością bezwarunkową, nigdy nie starał się ingerować w moje życie, choć na pewno oczekiwał zmiany w moim trybie życia. Teraz, kiedy zdecydowałem się zmienić swoją przyszłość, zdecydowałem się ocieplić moje stosunki z synem. I chociaż jest już osobą dorosłą, to cały czas potrzebuje wsparcia … mojego wsparcia. Nie da się nadrobić straconych lat, jednak można budować zaufanie i miłość od nowa. Jestem na dobrej drodze i mam nadzieję, że syn w końcu poczuł ulgę i zobaczył światełko w tunelu, że jednak próbuję naprawiać to, co niemal do naprawy się już nie nadawało. Całe lata przed nami. Muszę szczerze wyznać swojemu synowi wszystko to, co chciałby wiedzieć o mnie, a nie miał okazji lub ochoty dowiedzieć się podczas lat mojego picia. Chciałbym, żeby zobaczył swojego ojca trzeźwego, który nie zatacza się z każdym krokiem i nie cuchnie niczym gorzelnia, bądź świeże wymiociny. Wiem, że potrzeba do tego czasu, ale zdaję sobie także sprawę, że małymi kroczkami jestem w stanie to uzyskać. Chciałbym, żeby widział we mnie wsparcie i szczerość w moich oczach. Nadzieję, że wszystko może być dobrze, pomoc przy podejmowaniu trudnych życiowych decyzji.
Ciężko jest dorosłe dziecko nauczyć czegoś nowego, ale myślę, że to dobry czas, żeby przekazać synowi całe moje doświadczenie, które ja nabywałem latami. Pokazać mu, że życie to nie jedynie radości, ale także smutki. I można sobie z nimi radzić, bądź cieszyć się bez pomocy alkoholu, jak ja miałem to w zwyczaju. Są inne, alternatywne wyjścia z opresji, problemów, które czekają go w codziennym życiu, ale przede wszystkim chciałbym nauczyć moje dziecko … mądrości, której mi brakowało przez wiele lat, a którą teraz chłonę niczym gąbka. W jego wieku jest też ważna dobra rada, na którą sam nie mogłem liczyć ze strony moich rodziców, dobra rada i uwaga, którą teraz zamierzam poświęcić synowi, aby on także w momencie kiedy będzie miał swoje dzieci mógł ją przekazać.
Uczestnictwo w życiu mojego syna jest już teraz nieco ograniczone. On ma już swoje życie. Swoje pierwsze wzloty i upadki, miłości i rozczarowania, jednak chcę, żeby w razie potrzeby zawsze mógł liczyć na moje wsparcie. Zwykłe poświęcenie uwagi, jak i zainteresowanie jego życiem, to jest to, co mogę ofiarować jemu w trakcie mojego życia w abstynencji.
Kolejnym moim marzeniem jest naprawa moich rodzinnych relacji, które już teraz zaczynają ulegać polepszeniu. Dobry kontakt z ojcem, siostrami i bratem zaczynam budować od praktycznie samego fundamentu. Wielokrotnie fundowałem mojej rodzinie ból i cierpienie, kłamstwo i obłudę. Wiem, że ciężko to naprawić i nic nie dzieje się w czarodziejski sposób, ale mogę próbować leczyć niezagojone jeszcze rany. Małymi krokami, powoli dążę do określonego celu. Chcę udowodnić sobie i wszystkim innym, że mimo utraconych lat jestem w stanie zmienić siebie i swoje życie. Co za tym idzie współuczestniczyć w życiu rodzinnym, tak jak być to powinno lata temu.
Najważniejsza jest moja relacja z ojcem, który z racji wieku potrzebuje pomocy i wsparcia, i które teraz mogę jemu ofiarować. Każda wizyta u niego to mały krok naprzód. Niestety nie mogę tego powiedzieć o relacji z moją siostrą – tutaj raczej jest dwa kroki w przód, jeden w tył. To właśnie ona najbardziej się zawiodła na mnie, to ona starała się przez lata ratować mnie ze szponów alkoholu. W końcu ręce jej opadły. Nie dziwię się, że nie mogła znaleźć w sobie więcej siły, widząc jak pogrążam się z własnej woli w otchłani choroby. Wiem, że naprawa tych relacji będzie wymagała ode mnie wiele cierpliwości i poświęcenia. Jednak teraz wiem, że warto, bo jestem jej dłużny zmarnowane lata, lata zmarnowane przez zapijaczonego brata. Nie jest to proste, ale jest to wyzwanie, któremu chcę sprostać w mojej drodze do trzeźwienia.
W moim nowym życiu chcę poświęcić dużo więcej czasu mojej rodzinie i chcę uczestniczyć w ich życiu codziennym jako część tej rodziny. Jest to dla mnie bardzo ważne, a wiem, że moim bliskim też nie jest to obojętne.
To w chwili obecnej i w najbliższej przyszłości jest mój priorytet. Na naprawianie relacji z innymi przyjdzie jeszcze czas.
Wszystko to, co napisałem, to moje marzenia, ale jestem pewien, że mogę je zrealizować. Wszystko zależy tylko ode mnie SAMEGO. Wcześniej jednak chcę zadbać o siebie samego, bo bez tego nie będę w stanie budować jakichkolwiek relacji i wszystko pozostanie tylko w sferze marzeń. Sukcesywne realizowanie zamierzonych celów pozwoli mi otwierać kolejne furtki mojego przyszłego życia, czego również życzę wszystkim tym, którzy chcą zerwać z poprzednim, przepojonym alkoholem życiem.
As….