Co mnie zmotywowało do podjęcia terapii odwykowej

          Zaczęło mi dokuczać zdrowie, wątroba, jelita. Zacząłem źle się czuć i nie byłem tzw. do życia. Pojawiły się problemy w pracy, mniejsza efektywność i niechęć. Po chwilowym okresie opanowania ciągłego picia coś we mnie pękło i wróciłem do nałogu. To w głównej mierze  spowodowało chęć uczestnictwa w terapii w nadziei, że w czasie terapii coś do mnie dotrze i rzucę alkohol na stałe.

          Pojawiały się różne myśli. Czułem strach, lęk, zmieszanie, niepewność. Choć z drugiej strony miałem ogromne nadzieje, że wszystko będzie dobrze. Byłem trochę roztrzęsiony nie z powodu alkoholu, tylko z powodu gonitwy myśli – jak to będzie? Brak alkoholu też pewnie temu towarzyszył ale jakoś nie chodziło mi to po głowie w tamtej chwili. Ogólnie uważam, że z tego wszystkiego chyba byłem najbardziej przestraszony tym co mnie czeka na terapii bo nigdy nie przeżyłem takiego doświadczenia.

          Terapię zacząłem z mieszanymi uczuciami. Przeżywałem lęk i zakłopotanie nadchodzącymi wydarzeniami w moim życiu. Odczuwałem też niepokój bo byłem po prostu przestraszony tym, że będę musiał o tym wszystkim, co przechodziłem opowiadać terapeucie i uczestnikom terapii, bo do tej pory nikomu nie musiałem się zwierzać co, jak, dlaczego.

          Powodów do podjęcia terapii było kilka, zaczynając od problemów zdrowotnych, poprzez problemy w pracy i w domu, lecz przede wszystkim chyba dla tego, że nachodziły mnie myśli, że jak teraz nie zacznę się leczyć to długo tak nie pociągnę. Obawiałem się, że  stracę pracę i zachlam się na śmierć. Wydaje mi się, że głównie to dało mi do myślenia i dlatego zdecydowałem się na uczestnictwo w terapii.

          W zmotywowaniu mnie ogromną rolę odegrał mój znajomy z pracy. Zachęcał mnie i namawiał na rozpoczęcie leczenia, terapii. Drugą osobą była mama, która gdy się dowiedziała, że myślę o rozpoczęciu terapii też mnie namawiała i zachęcała do podjęcia próby leczenia. Gdy odwiedzałem lekarza rodzinnego z powodu moich schorzeń i gdy mu opowiedziałem jak się sprawy mają też zasugerował działania terapeutyczne. Wpłynęło to mnie na tyle,  że w końcu zacisnąłem pięści, porozmawiałem z kierownikiem w mojej pracy i opowiedziałem mu o mojej bieżącej sytuacji i że dłużej tak nie dam rady, po czym tego samego dnia, w tej samej godzinie postanowiłem się zapisać na terapię.

          Czułem ogromne wsparcie z ich strony, przede wszystkim ze strony kierownika, udzielił mi paru dobrych rad i czułem, że on mnie rozumie, to w jakiej sytuacji się znajduję. Ze strony znajomego, lekarza i mamy dało się wyczuć, że chcą mi pomóc. Zareagowałem na to bardzo dobrze. Czułem, że mam to wsparcie, które było mi w tym momencie bardzo potrzebne.

          Terapię podjąłem w celu uleczenia ducha i ciała, które momentami już mnie zawodziło a nie mogę sobie na to pozwolić, bo pracuję fizycznie i potrzebuję w tym celu jak najwyższej sprawności fizycznej. Drugą stroną medalu jest chęć zaprzestania picia alkoholu, bo raz że już przesadzałem z piciem i traciłem kontrolę, to uważam, że już swoje w życiu wypiłem i czas przestać.

          Korzyści z terapii jest wiele, zaprzestanie picia, ponowne otworzenie się na ludzi, wydobycie ze mnie tego, co dobre. Nauka rozmawiania o emocjach i uczuciach, co zawsze mi sprawiało problemy. Ogólna poprawa samopoczucia i powrót do prawidłowego funkcjonowania w domu, w pracy i w rodzinie.

          Dla mnie w terapii może być trudne otworzenie się i opowiadanie o moich problemach i dolegliwościach, ponieważ jestem wrażliwą osobą. Przeszkód w uczestniczeniu w terapii nie widzę. To może wyjść mi tylko na dobre, chyba że złapie mnie jakaś choroba, czego bym nie chciał.

          Jedyne obawy jakie mam to, że będę trudności z pisaniem prac, ponieważ od wielu lat, dość, że nie opowiadałem o sobie to już nie wspomnę o pisaniu odpowiedzi  na dość trudne i osobiste pytania.

Co chce osiągnąć dzięki uczestniczeniu w zajęciach terapeutycznych?

          Przestać popadać w rutynę, znajdować sobie co rusz nowe zadania, ćwiczyć umysł i ciało. Nie odcinać się od ludzi, więcej rozmawiać z rodziną i znajomymi, nie bać się mówić co czuję i myślę. Być może wrócić do starych zainteresowań, jazdy na rolkach i różnych innych aktywności fizycznych.

          Po napisaniu tej pracy myślę, że jestem na dobrej drodze do wyleczenia się. Powoli zaczynam dostrzegać mały postęp, małymi krokami do przodu. Zaczynam czuć się coraz lepiej choć wiem, że jeszcze długa droga przede mną. Czuję zadowolenie i chęć zmiany na lepsze, ogólnie rzecz biorąc w tej  chwili jestem szczęśliwy.

                                     Botek.