Jak koncentrowało się moje życie wokół używania alkoholu
- Proszę podać do każdego z poniższych podpunktów specyficzne przykłady zwiększonego zainteresowania piciem i alkoholem:
– szukanie okazji
Smutnym, ale prawdziwym zjawiskiem w moim pijanym życiu było szukanie okazji do picia. Nie było to szukanie towarzystwa do picia, ponieważ nie było mi to potrzebne do ówczesnego, w cudzysłowie “szczęścia”. Owszem w początkowym okresie tak się zdarzało. Bez żadnego konkretnego powodu telefony do znajomych, i tak zwanych przyjaciół. Niewinne pytanie, czy może wyskoczymy na piwko i pogadamy sobie, ”bo wiesz, taka rozmowa przez telefon to nie to samo co spotkanie twarzą w twarz”. Wówczas kończyło się to powrotem do domu chwiejnym krokiem. Tak było w początkowym stadium mojej choroby. Później nie angażowałem już znajomych, bo na dobrą sprawę nie byli mi oni do picia potrzebni. W okresie dwóch moich małżeństw oraz mieszkania z rodzicami szukałem byle pretekstu , żeby wyjść i się napić. Było to na ogół uczynne robienie zakupów, zakup papierosów, czy też niewinne spacery z psem. Nagła potrzeba pójścia do biblioteki bądź załatwienie niecierpiącej zwłoki sprawy – oczywiście zmyślonej przeze mnie.
– planowanie
Niejednokrotnie, tuż po obudzeniu, z męczącym kacem planowałem sobie dzień. I tak na przykład kiedy szedłem do pracy, obiecałem sobie kupić wódkę, odliczając przy tym każdą minutę do zakończenia zmiany. W dni wolne mimo zmęczenia i niemiłosiernego kaca, z trzęsącymi się rękoma czekałem jak otworzą sklep, żeby czym prędzej wyskoczyć po coś, co teoretycznie postawi mnie na nogi. Tak wyglądało mniej więcej planowanie mojego zapijaczonego dnia. Będąc za granicą w momencie pojawienia się perspektywy przylotu do Polskim już planowałem, że kupię sobie jakiś alkohol licząc na stan uniesienia I radości z tytułu odwiedzin rodzinnego kraju, moich partnerek, czy też żon.
– ukrywanie alkoholu
Ukrywanie alkoholu, bądź opróżnionych butelek pojawiło się już lata temu. Kiedy mieszkałem z rodziną, moimi partnerkami, czy też żonami. Kupując zazwyczaj wódkę, ze zdolnością alkoholika znajdowałem takie skrytki, że normalnie myślący człowiek w życiu nie wpadłby ma to. Była to np. toaleta (w pralce, w rezerwuarze, pod wanną, czy chociażby w mojej prywatnej kosmetyczce) – zaznaczę, że wówczas zadziwiająco często chciało mi się siku, na co zwracali mi uwagę moi bliscy. Ukrywałem także pod balkonem sąsiadki, na klatce schodowej, w skrzynce na listy – wówczas bardzo chętnie I nad wymiar często opiekowałem się psem, biorąc go na spacer. Tych miejsc była niezliczona ilość. Oczywiście po czasie krok, po kroku – moje skrytki były znajdowane i tak kończył się mój dzień picia ze złością na twarzy mojej mamy, żony czy partnerki.
– utrzymywanie kontaktów z ludźmi ze względu na możliwość wypicia.
Owszem, zdarzało się to bardzo często na początku mojego nałogowego picia. W pierwszej fazie mojego uzależnienia szukałem kontaktu ze znajomymi, spędzając z nimi każdą chwilę żłopiąc wino lub piwo z zachłannością. W późniejszym okresie, będąc egoistą, wystarczało mi tylko moje towarzystwo – stwierdziłem, że sam sobie jestem najlepszym towarzyszem do picia.
- W jaki sposób przygotowywał się Pan do kolejnego picia? (na przykład gromadzenie pieniędzy na zakupy, świadome kupowanie określonych ilości alkoholu, kupowanie środków na złagodzenie skutków picia, branie wolnych dni w pracy)
Od kiedy pamiętam zdarzały się tego typu sytuacje. Igrałem i okłamywałem osoby mieszkające ze mną, że potrzebuję np. na bilet autobusowy, bądź zakupy, których nie realizowałem. Gromadziłem pieniądze po to, by od razu stracić je na alkohol. Tak było przez wiele lat. Nigdy nie kupowałem na zapas, bo nie było mnie po prostu na to stać. Pieniądze na bieżąco były tracone na tanie wina, bądź jeszcze bardziej tanie, mocne piwo. Kiedy zacząłem dobrze zarabiać za granicą, również nie gromadziłem zapasów. Komfort całodobowej stacji paliw ze sklepem tuż za rogiem nie zmuszał mnie do tego. Nie brałem również żadnych środków na złagodzenie skutków picia, mimo, że te pojawiały się niemal każdego dnia. Najlepszym lekarstwem był klin. Jeżeli kac był tak gigantyczny, że nie mogłem normalnie funkcjonować brałem dzień wolny w pracy. Było to dość nagminne. Tłumaczyłem wówczas pracodawcy, że miałem atak epilepsji, bądź biegunkę. Była to niezliczona ilość dni. Wówczas nie zdawałem sobie sprawy, ale jestem pewien, że moi pracodawcy doskonale zdawali sobie sprawę z mojej absencji.
- Z jakich ważnych dla siebie spraw zrezygnował Pan na rzecz alkoholu. Co poświęcił Pan dla alkoholu?
Kłopotliwym dla mnie w okresie picia były relacje z osobami. Nie tylko tymi najbliższymi. Praktycznie ze wszystkimi. Unikałem wszelkich kontaktów tylko po to, żeby zamknąć się w domowym zaciszu i pić. Oczywiście poświęcenie najbliższych również miało niestety miejsce. Jestem przekonany, że moje dwa małżeństwa rozpadły się przez moje picie i zachowanie pod jego wpływem. Rzeczy materialne także uległy degradacji. Ogromne ilości pieniędzy, które poświęcałem na alkohol doprowadziły do długów i niemożności normalnego, codziennego życia.
Nigdy tak naprawdę tego normalnego życia nie było. Z jednej strony relacje z ludźmi z drugiej strony zdrowie, które z miesiąca na miesiąc pogarszało się – padaczka, problemy z wątrobą i żołądkiem oraz zmiany w moim mózgu i układzie nerwowym jak polineuropatia w dolnych częściach mojego ciała. Alkohol wtedy wygrał tę bitwę, ale nie wojnę.
- O jakich wartościach zapomniał Pan w czasie kiedy nadużywał Pan alkoholu.
W trakcie mojego nieustannego picia , tak naprawdę żadne wartości dla mnie nie istniały. Liczyło się tylko to, żeby płynąć w morzu alkoholu. Zapomniałem, albo nie chciałem do siebie dopuścić myśli, że istnieje miłość, przyjaźń, empatia, pomoc drugiej osobie i docenienie jej starań i troski. Kwestia materialna nie wchodziła w ogóle w rachubę, bo będąc pijanym oszukiwałem sam siebie i wmawiałem “a jakoś to będzie” i było….dopóki miałem świadomość, że starcza mi na wódkę, czy inny rodzaj alkoholu. Wartości zdrowotne były dla mnie tak nieistotne, że nie zaprzątałem sobie tym głowy – “padaczka? Eeeeeee…minie, problem z wątrobą lub żołądkiem – zwymiotuję kilka razy, podleczę się wódką i będzie ok”. Alkohol wyprał moją psychikę z jakichkolwiek uczuć. Wszelkie wartości nie miały dla mnie najmniejszego znaczenia. Przejął je alkohol, który nie dopuszczał mnie do okazywania uczuć i walki o wartości, które w trzeźwym życiu nabierają znaczenia i powinny wpływać na jakość mojego życia.
- Jak alkohol wpłynął na realizację Pana potrzeb emocjonalnych, takich jak: wrażliwość, współczucie, zdolność przeżywania wzruszeń, wrażeń?
Z biegiem lat, z biegiem jak alkohol przejmował kontrolę nade mną wszelkie potrzeby emocjonalne zacierały się, jak sen z zeszłej nocy. Nie byłem w stanie być osobą wrażliwą. Nie potrafiłem współczuć, bo tak naprawdę kompletnie mnie to nie obchodziło. Wolałem się napić. Owszem czasem w stanie upojenia alkoholowego wzruszałem się i przeżywałem stany euforii. Nie były to jednak emocje adekwatne do danych sytuacji. Wpadały znienacka do mojego umysłu tworząc swoistą sinusoidę. Od pozytywnej euforii, po skrajną depresję, co niejednokrotnie kończyło się moim szlochem nad samym sobą i próbami samobójczymi. Przeżywane emocje były spowodowane moim egoizmem, skupione tylko i wyłącznie na samym sobie. To co działo się obok mnie, nie obchodziło mnie kompletnie. Nawet śmierć mojego dobrego kolegi nie zrobiła na mnie specjalnego wrażenie. Byłem jak kamień, a śmierć bliskiej osoby była tylko pretekstem do zapicia.
- Czym pasjonował się Pan, czym lubił się Pan zajmować? Co dawało Panu radość, satysfakcję zanim zaczął Pan nadużywać alkoholu?
Od wielu lat moją największą pasją była muzyka. Kochałem i kocham słuchać, ale także grać muzykę, która wyzwala we mnie we mnie pozytywne emocje. Podczas ciągów alkoholowych to zainteresowanie schodziło na dalszy plan, bądź znikało zupełnie. Od niemal 35 lat muzyka jest najważniejszą częścią mojego życia. To właśnie ona sprawia, że mój umysł reaguje i funkcjonuje tak a nie inaczej, funkcjonuje pozytywnie , bądź negatywnie na różnego rodzaju sytuacje – nie było tego podczas mojego picia. Kolejną moją pasją, która zanikała w trakcie ciężkiego picia to literatura, którą w trakcie epizodów trzeźwości chłonąłem niczym gąbka. Nie film, nie internet, ale właśnie tradycyjna książka, której zapach można było wąchać przewracając kolejną stronę. Wielką satysfakcję dawało mi również granie i śpiewanie w zespole, który sam założyłem. Oczywiście jest to już prehistoria, co nie zmienia faktu, że są to cudowne lata mojego życia. Radość to także okres pracy w lokalnej rozgłośni radiowej jako prezenter i autor audycji autorskiej, gdzie dzieliłem się muzyką, którą kochałem I kocham.
- Co to jest głód alkoholu I jak się objawiał u Pan?
Sam zwrot “głód alkoholu” jak sama nazwa wskazuje jest to nieodparta ochota wypicia alkoholu. Tego domaga się nasz organizm, nasza psychika. Jest tak silna potrzeba, że wówczas tracę kontrolę nad piciem. Jest to już ewidentny, nieodparty dowód, że jesteśmy uzależnieni. W moim przypadku głód alkoholu pojawiał się niemal zawsze. Wiedziałem, że gdy sięgnę po wódkę, bądź inny rodzaj alkoholu poczuję się lepiej, poprawi mi się nastrój i, że będę mógł funkcjonować niemal normalnie. Zdawałem sobie sprawę z zagrożeń, jednak mimo to wciąż sięgałem po alkohol. Nie potrafiłem zapanować nad tą pokusą. Natrętne myśli o alkoholu, szukanie okazji do napicia się zawładnęły całkowicie moimi myślami. Było to silniejsze I ważniejsze niż cokolwiek innego. Nie liczyło się nic, oprócz chęci zdobycia alkoholu. Będąc osobą chorą do końca życia zdaję sobie sprawę, że głód i myśli o wódce będą pojawiały się już do końca moich dni.
- Z jakimi uczuciami patrzy Pan teraz na to, co przd chwilą Pan zapisał. Czy coś Pana zastanawia?
W moim przypadku pojawia się konkluzja, że alkohol zawładnął mną i sięgnąłem samego dna. Patrzę jednak z optymizmem w przyszłość – wiem że ten alkoholowy egoizm jestem w stanie ogarnąć. Że z pomocą terapii jestem w stanie sam sobie pomóc I zrozumieć jakie mechanizmy doprowadziły mnie na sam skraj. Wiem, że to co napisałem wcześniej jest przykre, smutne i tragiczne, ale najwyraźniej potrzebne mi to było, żeby zdać sobie sprawę, że duża część mojego dotychczasowego, marnego życia koncentrowała się wokół alkoholu.
- Co takiego Pan robił lub myślał, że wcześniej nie zauważył Pan, że większość życia koncentrowała się wokół picia alkoholu?
Nie zauważałem, bądź nie chciałem zauważać faktu, że ostatnie ponad 30 lat mój umysł koncentrował się wokół picia. Czysta ignorancja i kłamstwo wobec samego siebie. Musiałem długo dojrzewać do tego stanu, żeby dopuścić do siebie smutną prawdę. Patrzę jednak z optymizmem w przyszłość, że ta świadomość wzmocni mnie i udowodnię sam sobie, że potrafię sobie z tym poradzić. Jest to w moim przypadku długa droga, ale wiem, że warto podjąć tę walkę, że w końcu po tylu latach zasługuję w każdym aspekcie na normalne życie , żeby odnaleźć się w tym problemie i zaakceptować go.
- Na jakie pozytywne aspekty życia mógłby Pan swój czas? Proszę podać konkretne przykłady – jakimi zajęciami planuje Pan wypełnić wolny czas.
Powrót do trzeźwości otwiera mi drzwi z wieloma możliwościami. Najbardziej ważne jest przestać się bać i unikać innych. Odbudowanie relacji i odbudowanie zaufania to długa i mozolna droga, której chciałbym się poświęcić, ponieważ ból jaki zadałem wszystkim wokoło jest strasznie trudny do zwalczenia. Powrót do swoich zainteresowań jak muzyka i literatura powoli zaczyna na powrót zajmować mój wolny czas. Z tego czerpię satysfakcję, której dawno nie czułem. Chciałbym być wsparciem dla każdego, kto tego wsparcia potrzebuję I czerpać z tego czystą, niezakłóconą niczym przyjemność. Chciałbym na nowo nauczyć się empatii i wyrozumiałości dla wszystkich i wszystkiego co do tej pory w pijackim marazmie nie miało dla mnie znaczenia.
- Jakie myśli I emocje towarzyszą Panu po napisaniu tej pracy?
Smutek, żal, że przez te lata byłem takim ignorantem i egoistą. Nic innego oprócz alkoholu dla mnie się nie liczyło. Całe moje dotychczasowe życie obracało się wokół picia i kłamstwa z nim związanego. Potrafię jednak tego rozżalenia spojrzeć prawdzie w oczy i stawić temu czoło, bo już wiem, że chcę tego i wierzę, że jestem w stanie to zrobić. Moja dotychczasowa relacja z alkoholem była tak silna, że nic w moim poprzednim życiu nie było istotne. Przyszedł czas się tym zająć i zacząć walczyć o siebie I o to co powinno być ważne w moim nowym, trzeźwym życiu .
Asmodeus