…. Przez większość czasu alkohol był moją ucieczką od rzeczywistości….

 …. Uciekałem od uczuć. Pijąc pozbywałem się ich, chowałem je gdzieś tam w środku siebie i nie chciałem, żeby dawały o sobie znać, bo tak mi było łatwiej i prościej żyć….

Jak na skutek alkoholu zmieniło się moje życie uczuciowe ?

             Jakie sytuacje życiowe sprawiają Panu przykrość i jak sobie wtedy Pan radzi z tym uczuciem?

          W moim życiu było kilka sytuacji, które sprawiły mi przykrość. Gdy byłem młodszy  wydawało mi się wtedy, że jestem zakochany. Kiedy moje uczucie było nieodwzajemnione, to bardzo to przeżywałem rozczulając się nad sobą. Słuchałem wtedy smutnej, miłosnej muzyki pogrążając się w smutku. Szukałem wtedy otuchy wśród znajomych. Mówili mi często „tego kwiatu pół światu”, jednakże dopiero z jakimś czasem mi przechodziło.

Gdy byłem starszy to szukałem ukojenia w alkoholu, wtedy pijąc i słuchając muzyki wypłakiwałem się i po jakimś czasie robiło mi się lepiej. W końcu poznałem jakąś inną dziewczynę i było dobrze.                                                              

 Przykro robiło mi się również wtedy, gdy słyszałem niemiłe słowa na mój temat  i wtedy się tym przejmowałem, jednak po prostu wyrosłem z tego i zależnie od sytuacji teraz potrafię przyjąć na klatę albo się tym nie przejmować. Uczucie przykrości przychodziło do mnie również w sytuacjach jak spowodowałem przykrość moim bliskim. Czułem się wtedy z tym źle i  ich przepraszałem kupując kwiaty lub mówiąc, że nie miałem tego na myśli. Zdarzało mi się mówić przykre rzeczy przy kłótniach ze spożyciem alkoholu. Wiedziałem wtedy, że źle zrobiłem i starałem się nie doprowadzać więcej do podobnych sytuacji, jednak nie zawsze mi wychodziło. Następną sytuacją, kiedy zrobiło mi się przykro było nie wygranie finałów gotowania na żywo najlepszych restauracji w Wielkiej Brytanii w mojej branży. Nie mogłem się wtedy pogodzić z przegraną i czułem wewnątrz mocne rozczarowanie samego siebie i innych. Czułem z tego powodu tak wielki ból, że nie potrafiłem zauważyć sukcesu jaki osiągnąłem znajdując się już na samej scenie. Z czasem pogodziłem się z tym faktem, lecz zajęło mi to trochę czasu. Wiem, że jak już raz osiągnąłem taki sukces, to może udać mi się to znowu i następnym razem jak mi się nie uda wygrać, to nie będę rozpaczać tylko się cieszyć z udanej możliwości brania udziału w tak wielkim wydarzeniu.

Za każdym razem jak byłem zły, to towarzyszył mi alkohol i tak też łagodziłem tę złość. Złość pojawiała się w sytuacjach, jak ktoś mnie zdenerwował nie rozumiejąc mojego punktu spojrzenia na pewne sprawy i wtedy się wykłócałem o swoje racje. Złość we mnie powoduje również mój młodszy brat, kiedy odzywa się do mnie bez szacunku i bardzo się denerwuję. Myślę sobie wtedy, że mały gówniarz nie potrafi docenić faktu ile dla niego zrobiłem w życiu i jak o niego dbałem. Uspokajam się myśleniem, że nie spędziłem z nim wystarczająco dużo czasu, żeby się z nim bardziej zżyć, gdyż pracowałem za granicą i rzadko bywałem w domu. Bywałem również zły jak nie potrafiłem sobie poradzić z trudnymi sytuacjami w życiu, ilość spożywanego alkoholu wtedy wzrastała, a problemy się nie rozwiązywały. Często wtedy obarczałem moją żonę swoimi problemami, później dochodziło do kłótni i zrzucaniu winy na nią. Nauczyłem się z czasem tego nie robić i próbować wymyślić jak sam rozwiązywać zaistniałe problemy, lecz zawsze przychodziło mi to z trudem. Zdarzały się również sytuacje, gdzie jak mi coś nie wychodziło to się złościłem i wtedy szukałem kozłów ofiarnych. Gdy pracownicy robili coś źle, to potrafiłem być dla nich niemiły wyładowując na nich swoją złość. Teraz już staram się nad tym panować, gdyż wcześniejsze zachowania nie przynosiły udanych skutków i nauczyłem się panować nad tą złością wychodząc do mroźni krzycząc oraz przeklinając lub też tłumaczyłem coś tysiąc razy na różne sposoby.

Gdy przeżywałem cierpienie zawsze sięgałem po alkohol w większych ilościach, żeby poczuć ulgę. Po spożyciu czasami potrafiłem się wyryczeć, a czasami nie. Przeżywałem wtedy mocno i pogrążałem się w smutku i rozpaczy nie potrafiąc sobie poradzić. Pomagały mi tutaj rozmowy z bliskimi i w momentach jak mnie pocieszali czułem zrozumienie i ulgę. Nie myślałem wtedy, żeby lepiej się poczuć zająć się czymś, zorganizować sobie czas, jednakże na pewno to wykorzystam w przyszłości. Zmęczenie spowodowane zdrowym wysiłkiem fizycznym na ten moment pozwala mi się wyciszyć i pomaga lepiej zasnąć.

Jak radził Pan sobie z poczuciem pustki, nudy, monotonii?

          Tak samo radziłem sobie tutaj za pomocą alkoholu. Tak naprawdę, to rzadko kiedy miałem poczucie pustki, nudy, monotonii, gdyż nie dopuszczałem do tych uczuć spożywając zawczasu alkohol. Żeby życie nie wydawało się monotonne zawsze w dni wolne coś organizowaliśmy sobie z żoną do roboty, jak np. wyjazdy na grzyby, w góry, nad jezioro, wyjście do restauracji, itp. Raz na jakiś czas zmieniałem sobie zajęcia ze słuchania muzyki na oglądanie filmów, programów telewizyjnych, czy na granie albo siedzenie w ogródku. Za każdym razem oczywiście towarzyszył mi alkohol. Teraz czas ten wypełniam pisanymi pracami na terapię, siłownią. Jiu jitsu będę musiał zamienić na basen, gdyż uszkodziłem sobie kolano. Planuję również zacząć czytać książki, ale żeby do tego dojrzeć potrzebuję jeszcze trochę czasu – nigdy nie lubiłem czytać.

Jeśli używał Pan alkoholu zamiast bezpośredniego radzenia sobie z rzeczywistymi powodami gniewu, smutku, niepokoju, winy, samotności to proszę opisać konkretne przykłady.

          Z każdych wymienionych tutaj uczuć radziłem sobie tutaj alkoholem w zwiększonej dawce. Mówię tutaj o wypijaniu kilku na raz i jak mi się nie robiło lepiej to szybko powtarzałem rundę.                                                           

       Przy uczuciu winy starałem się naprawić rzeczy, które źle zrobiłem i często dopiero, gdy to uczucie zminimalizowałem pozwalałem sobie wypić. Uczucie winy było spowodowane złym potraktowaniem żony, kłótnią z nią, jak coś odwaliłem po pijaku to wtedy zawsze kupowałem kwiaty, przepraszałem ją i jak już było między nami dobrze, to wtedy mogłem już razem z nią się napić. Teraz jak będę czuł się winny, to będę starał się naprawić swoje błędy, lecz tym razem bez „nagrody” alkoholowej. Rzadko kiedy dopuszczałem do siebie uczucie samotności, bardzo go nie lubiłem i wtedy szukałem znajomych, żeby się napić lub robiłem to sam organizując sobie czas grając, oglądając filmy, słuchając muzyki. Byłem wtedy sam, lecz nie czułem się samotny. Teraz będę więcej czasu poświęcał rodzinie i bliskim rozmawiając z nimi, gdyż często wcześniej skupiałem się na sobie. Jak byłem smutny to zazwyczaj rozczulałem się nad sobą „jak to ja mam źle, czemu mnie to spotkało, dlaczego ja”. Najlepiej mi wtedy było z butelką pogrążając się w tym stanie i często kończyło się to dla mnie źle. Próbowałem znajdować pociechę wśród znajomych, aczkolwiek często czułem się niezrozumiały, wydawało mi się wtedy, że tylko ja sam siebie potrafię zrozumieć. Czułem wtedy, że tylko bycie z samym sobą i butelką mi pomoże. Teraz będę się starać spojrzeć na rzeczy z innej perspektywy i więcej myśleć pozytywnie.                                                                                

 Niepokój wewnętrzny często występował u mnie na następny dzień lub też dniach dużego picia. Byłem wtedy w bardzo ciężkim stanie i ciężko mi było sobie z tym poradzić, czułem się rozdarty w środku. Miałem tysiące myśli na raz, moje ciało czuło się jakby nie było moje, miałem duży problem z wypowiadaniem się i porozumiewaniem z innymi. Zazwyczaj ciężko mi było po takim dniu coś wypić, gdyż moje ciało odmawiało alkoholu i czułem się po nim źle, czasami jednak wypijałem piwo lub dwa z nadzieją, że mi się polepszy i będę mógł zasnąć. Stan ten trwał zazwyczaj dwa, trzy dni i dopiero później mogłem wypić więcej. Teraz jak będę czuł napięcie, brak równowagi to będę starał się zrozumieć skąd to uczucie się bierze, znaleźć jego źródło i wtedy mam nadzieję, że będzie mi łatwiej wyjść z tego stanu.                          

  Co do gniewu to często był on niekontrolowany. Ciężko mi było nad nim zapanować i przy kłótniach rodzinnych musiałem wyjść z domu trzaskając drzwiami i rozładowywałem się krzycząc lub spędzałem czas z samym sobą, żeby się uspokoić. Zdarzało mi się również wywoływać go specjalnie w sobie, kiedy byłem w sytuacjach niepewnych czego mogę się spodziewać po dziwnie i agresywnie zachowującej się osobie. Teraz chcę zrobić wszystko, żeby potrafić nad nim panować, nie wiem czy jestem jeszcze na to gotowy, ale na pewno będę do tego dążyć i mam nadzieję, że się tego nauczę. Wydaje mi się, że bez spożycia alkoholu na pewno będę w stanie to kontrolować.

 Czy alkohol poprawiał Pana nastrój? Co się działo z Pana uczuciami po wypiciu alkoholu?

Wszystko zależało tutaj od sytuacji w jakiej się znajdowałem, jednakże tak, zazwyczaj poprawiał mój nastrój. Mogę tutaj również stwierdzić, że w pewien sposób przez większość czasu alkohol był moją ucieczką od rzeczywistości. Zazwyczaj alkohol dodawał mi energii, chciało mi się bardziej żyć jak i również doprowadzał mnie do odprężenia umysłowego i fizycznego, gdzie czułem, że jest to dla mnie najłatwiejszy i najlepszy sposób na relaks.   Alkohol również sprawiał, iż po jego wypiciu byłem bardziej otwartą osobą. Byłem wtedy duszą towarzystwa, radosny, dobrze się bawiłem, nie miałem problemu z nawiązywaniem kontaktów – w sumie, to aż zaczepiałem ludzi, żeby ich poznać. Jak ktoś miał problem to nagle miałem tysiąc rad i pocieszałem, żeby się nie przejmował.                                                          

Zdarzało się również, że jak miałem doła to po wypiciu pogrążałem się w uczuciu smutku, rozpaczy i czasami było mi trudno wyjść z tego stanu. Problemy, kłopoty, poczucie niewiedzy co mam zrobić nie znikało, a ja i tak piłem. W końcu mi przechodziło i trzymałem się zasady, że czas leczy rany. Problemy rozwiązywałem za pomocą bliskich i raz było lepiej, a raz gorzej. Tak więc w zależności od nastroju jaki miałem okazywałem swoje uczucia. Przy dobrej zabawie byłem pozytywny, radosny i otwarty, a przy złym samopoczuciu tkwiłem w smutku i rozpaczy. Jak nie było problemów w pracy i jak z żoną mi się układało to było pozytywnie. Zdarzało się również, że uciekałem od tych uczuć. Pijąc pozbywałem się ich, chowałem je gdzieś tam w środku siebie i nie chciałem, żeby dawały o sobie znać, bo tak mi było łatwiej i prościej żyć. Po wypiciu byłem wtedy mało rozmowny i wypijając większą ilość alkoholu zasypiałem na kanapie lub szedłem do łóżka będąc w stanie obojętności.

Na samym początku zanim się napiłem to byłem podekscytowany i alkohol wtedy powiększał mój stan uczucia doprowadzając mnie do euforii czy ekstazy. Uczucie to wzbudzało się we mnie za każdym razem jak piłem, chyba że byłem w gorszym nastroju przez pracę bądź też problemy z żoną, jednakże kiedy było pozytywnie nakręcałem się zawsze zawczasu i w momencie wypicia moje uczucia się powiększały. W końcu byłem szczęśliwy, że mam dzień wolny i mogę się napić, także wzrastało tutaj automatycznie uczucie radości, zadowolenia, byłem wtedy bardziej wylewny i otwarty, po prostu czułem się spełniony. Jak oglądałem życiowe filmy to potrafiłem się wzruszyć i zapłakać. Budziło się wtedy we mnie uczcie czułości, które często w sobie dusiłem. Robiłem to, ponieważ poprzez moją wrażliwość, często obrywałem od życia. Nie chciałem, żeby ludzie widzieli mnie czułym, bo groziło mi wtedy wykorzystanie z ich strony, także budowałem w sobie mury i wychodziło mi to lepiej z roku na rok, gdzie byłem w stanie pokazać, że jestem obojętny, ale tak naprawdę w środku walczyłem sam z sobą. Doszedłem do wprawy, że udawało mi się niwelować w sobie uczucie czułości i raz na jakiś czas dawało o sobie znać.  Przyjemne uczucia odzywały się również w momentach oglądania przyrody. Zachwycałem się wtedy widokami górskimi, wąwozami i krajobrazami. Czułem się wtedy jakbym był wniebowzięty. Po alkoholu czułem, że jestem to w stanie bardziej przeżyć niżeli bez niego. Zdarzało się również, że jak na imprezie ktoś kogoś zaczepił to robiła się zadyma, a przecież było tak pięknie i wtedy cała przyjemność obracała się bardzo szybko. Podobnie było przy nieporozumieniach rodzinnych. Zazwyczaj jednak alkohol polepszał moje samopoczucie.

           Jako dziecko, słysząc jak rodzice się kłócą wpadałem między nich z płaczem „co oni robią?” Gdy kłócili się dalej czułem bezsilność i wpadałem wtedy w histerię. Starszy brat zabrał mnie do pokoju i uspokajał, później mama, kiedy już ochłonęła.                                                                                                                Następną sytuacją było rozstanie rodziców. Kłótnia trwała przez cały dzień i byłem wtedy pełny emocji, adrenaliny, strachu, lęku, niepokoju wewnętrznego. Dwa razy wpadłem w szał i poziom mojego gniewu był ogromny przy kłótniach z żoną. Popchnąłem ją wtedy, rozwaliłem drzwi, pięściami porobiłem dziury w ścianach. Teraz nawet nie pamiętam o co poszło, mniejsza z tym, nie chcę już sobie przypominać tych sytuacji.                                                           

  Tak więc przy tych kilku sytuacjach nie miałem żadnej kontroli nad sobą, posiadałem duży poziom adrenaliny, wpadłem w szał, histerię, nie byłem w żaden sposób być zdolnym opanowania mojego gniewu, frustracji i złości. Często emocje te towarzyszyły mi następnego dnia lub kilka następnych dni. Próbowałem wtedy zrozumieć co się ze mną stało, dlaczego i jak ja byłem w stanie stać się taką osobą, doprowadzić siebie samego do takiego stanu. Co do sytuacji z żoną miałem skruchę, smutek, wstręt i żal do siebie, czułem wstyd i zażenowanie przez jakiś okres czasu. Wiedziałem, że kwiaty wtedy nie pomogą i próbowałem rozmawiać, mówić, że już nie doprowadzę do takich sytuacji. Żona widząc, że to przeżywam bardzo mocno dawała się przeprosić po jakimś czasie.

Rzadko kiedy rozmawiałem o swoich uczuciach. Do dzisiaj rozmawiam z jednym z moich przyjaciół i wtedy słuchamy fajnych kawałków muzycznych przypominając sobie najróżniejsze dni z przeszłości. Zanim wyjechałem z kraju był dla mnie jak starszy brat i zawsze mi pomagał w najróżniejszych momentach życiowych. Robi to do teraz i za każdym razem stara się mi pomóc jak tylko potrafi, dużo razem przeżyliśmy. Czuję się wtedy dowartościowany, czasami smutny i bywam też zły, bo zawsze mówi mi prawdę, zmobilizowany, zainspirowany, chętny do życia.                        

 Bardzo często rozmawiałem z mamą o uczuciach, teraz już rzadziej, ale był taki okres, że gadaliśmy o wszystkim i te rozmowy zawsze były głębokie, aż nie chciało się iść spać. Po rozstaniu z ojcem czułem, że muszę się nią opiekować i robiłem to, aż do momentu, gdy poznała faceta. Teraz też to robię, ale nie aż tak bardzo jak dawniej. Przy rozmowach z mamą zawsze czułem zrozumienie, czułem się podobnie jak przy rozmowach z przyjacielem. Otwieraliśmy się wtedy na siebie i potrafiliśmy gadać do rana.                                                                     

Życia z kobietą tak naprawdę nauczyła mnie żona, dużo jej zawdzięczam. Dzięki niej zrozumiałem i poczułem jak powinna wyglądać miłość. Dbała o nas i pielęgnowała związek, potrafiła ze mnie też to wyciągnąć. Zacząłem sprzątać w domu, bo chciałem jej sprawić przyjemność, prać swoje ciuchy do pracy, bo śmierdziały, robić jej śniadanie i herbatę, dawać całusa na dzień dobry i do widzenia mówiąc i czując, że ją kocham. W dni wolne zabierać w miejsca, których jeszcze nie widzieliśmy i rozmawiać czasami aż do rana. Piłem, ale dużo pamiętam i wiem, że te piękne chwile, które razem spędziliśmy będą już ze mną do końca życia. Naprawdę mam jej za co dziękować.

 Proszę się zastanowić nad tym w jaki sposób mógłby Pan poradzić sobie w przyszłości z trudnymi dla siebie uczuciami, aby nie sięgać wtedy po alkohol.

          Przede wszystkim pamiętać dlaczego przestałem pić i przypomnieć sobie, jak moje życie wyglądało, kiedy piłem, przeczytać prace, które napisałem, żeby jeszcze raz zrozumieć jakim człowiekiem chcę być. Zacząć używać techniki wyciszania się już teraz, żeby mi łatwiej przychodziła w trudnych momentach. Znaleźć sobie zajęcie, jak np. iść na spacer i posłuchać muzyki lub natury, zadzwonić do przyjaciela, rodziny. Obrać sobie ważny cel w życiu i za wszelką cenę dążyć do jego realizacji, pamiętając przy tym, że jak sięgnę po butelkę to nie uda mi się go osiągnąć. Wypełnić swoje życie tak, żebym nie miał zbyt dużo możliwości myślenia o alkoholu. Robić rzeczy, które sprawiają mi radość i z którymi dobrze się czuję, jak np. chodzenie na siłownię, jeździć podziwiać naturę. Zamierzam skupić się na pracy, gdyż mam bardzo dużo do nadrobienia. Wiem, że pomoże mi to wypełnić czas, lecz wiem też, że muszę być ostrożny, żeby mnie ta praca nie pochłonęła i znaleźć czas dla siebie, na to co lubię robić. Oczywiście jeżeli wrócę do kraju, na ten moment mam problem z tym co chcę dalej robić w życiu.

 Na pewno chcę obudzić w sobie wszystkie te uczucia i emocje, które chowałem przez lata i nauczyć się je okazywać w umiejętny sposób. Żałuję, że je tłumiłem, teraz jednak mam okazję to naprawić. Wiem, że jestem dobrą osobą i teraz nie muszę się już niczego bać, życie stoi przede mną, muszę chcieć po prostu skorzystać z tej możliwości i iść przez nie moim prawdziwym ja. Piszę tutaj „muszę chcieć”, a nie, że „chcę”, ponieważ brakuje mi tutaj jeszcze jednej części układanki. Chcę to zrobić i obrać sobie cel w życiu, tylko jeszcze nie doszedłem do tego co to jest. Wzbudziło się we mnie poczucie, że już jest czas zdecydować się na coś i chcę dążyć do tego, żeby się dowiedzieć co to jest. Chcę obrać swoją własną ścieżkę w życiu i teraz będę myśleć nad tym mocno, co to jest. Nikt za mnie nie podejmie decyzji. Wiem też, że jak będzie nie taka jaką oczekiwałem, żeby była, to wyciągnę z tego pozytywne wnioski i się z niej czegoś nowego nauczę. Chcę się jeszcze chwilę zastanowić zanim podejmę decyzję, gdyż czuję, że jeszcze mi czegoś brakuje, jednakże będę już teraz o tym myśleć, żeby nie podejmować decyzji tak jak zawsze na ostatni moment, gdyż wtedy tak naprawdę nie wiem co robię. Teraz moje decyzje bez alkoholu będą przemyślane i trwalsze, dlatego myślę o tym już teraz.

MZK