Jak „przyjaciel” Alkohol zburzył szczęście rodzinne
Dawno temu w dużym mieście, które nazywało się Poznań urodziła się dziewczynka. Rodzice mieli już syna i córkę, ale byli bardzo szczęśliwi z kolejnej córki. Dali jej na imię Małgosia. Dziewczynka wraz z rodzeństwem dorastała w ciepłym, spokojnym domu. Różniła się trochę od swojego rodzeństwa, była wrażliwa i miała bujną wyobraźnię, gdyż widywała wróżki, i jakieś dziwne stwory. Nie bała się ich, ale nikomu o nich nie mówiła, to była jej tajemnica. Małgosia lubiła bawić się ze swoim rodzeństwem, ale rodzice zawsze, by były grzeczne i spokojne. Drugim ulubionym miejscem zabaw było podwórko przy ich domu. Miała dużo koleżanek i kolegów, ale jedną z nich wyróżniała, była to Ania.” Przyjaciółki od serca” tak o sobie mówiły, nie miały przed sobą tajemnic. Z radością Małgosia chwytała w ręce gumę, skakankę czy piłkę i bawiła się z koleżankami. Lata szybko mijały. Dziewczynka poszła do szkoły. Na początku trochę przerażał ją gwar i szum. Była nieco nieśmiała, ale z czasem poznała wiele koleżanek i kolegów. Minęło trochę czasu zanim wzbudzili w niej zaufanie, ale nigdy nie na tyle, żeby im zwierzyła się ze swoich sekretów tak jak Ani.
Potem przyszła szkoła średnia. Małgosia była już nastolatką. Kochała swoje miasto i teraz mogła samodzielnie odkrywać jego urocze zakątki. Ileż ma dziś wspomnień z tych spacerów, które bardzo ją cieszyły. Potrafiła cieszyć się widząc piękne kwiatki, śpiewającego ptaszka, nawet burza jej nie przerażała i szła w deszczu podziwiając piękną tęczę na niebie. Chodziła również do kina, na koncerty, były też pierwsze randki.
Małgosia w końcu weszła w dorosłe życie. Dziś z rozbawieniem wspomina wieczorne spacery w świetle księżyca z sympatiami.
Rozpoczęła pracę i … zakochała się naprawdę. Andrzej, bo tak miał na imię, stał się dla niej najważniejszy, najlepszy, taki na całe życie. Była bardzo szczęśliwa. Teraz już nie musiała sama spacerować po uliczkach swojego Poznania. Pokazywała swojemu chłopakowi miasto opowiadając jego historię, również legendy z nim związane. Była dumna, że tu mieszka, czułą się jak w bajce. Jej wybranek mieszkał daleko od jej ukochanego miasta. Po ślubie zamieszkali w jego rodzinnym miasteczku. Żal z jakim dziewczyna opuszczała swój ukochany Poznań był ogromny. Nie wiedziała czy sobie poradzi w nowym miejscu, w nowej rodzinie. Targały nią wątpliwości czy postąpiła właściwie wyjeżdżając, ale miłość do męża była silniejsza i jej emocje i wątpliwości z czasem się uspokoiły. Nowe środowisko, w którym teraz mieszkała, bardzo różniło się od tego, w którym rosła.
Z szacunkiem traktowała nową rodzinę, ale bywało też, że płakała w samotności. Nie umiała powiedzieć jednak, że z czymś się nie zgadza, nadal była tą nieśmiałą dziewczyną, chociaż miała już męża.
Po paru latach urodziła córkę. Od tej pory zajęta była domem i opieką nad Agnieszką. Mąż niezbyt aktywnie uczestniczył w obowiązkach i życiu codziennym. Z czasem zaczęło jej to doskwierać, ale nigdy nie narzekała, wypełniała swoje obowiązki.
Lata mijały, córka dorosła i założyła własną rodzinę. Cieszyło ją szczęście córki. Wtedy wydawałoby się w stabilnym życiu Małgosi pojawił się „Przyjaciel” męża – Alkohol. Początkowo nic nie budziła jej niepokoju. Przecież też go znała i widywała się z nim sporadycznie w czasie świąt lub w gronie przyjaciół. Jednak ten „przyjaciel” stał się bardzo natrętny, wszędzie go było pełno. Zagościł w domu na dobre, mieszkał w butelkach, puszkach. Wyrzucała go z mieszkania, a mąż znowu go zapraszał, bo lubił z nim przebywać. Czuł się z nim pewnie i wesoło, zapominał przy nim o kłopotach. Dla niej był to wróg, a nie przyjaciel. Bywało, że mąż wypraszał go z domu, bo miał dosyć jego towarzystwa, ale ten alkohol nie dawał o sobie zapomnieć i wracał jak bumerang. Żadne tłumaczenia czy żądania żony o definitywne rozstanie męża z męczącym przyjacielem nie przyniosły efektu. Rozgościł się na dobre w ich domu i zabierał coraz więcej przestrzeni. Kiedy znikał na dwa lub trzy dni Małgosia łudziła się, że już się wyniósł i przestanie degradować jej życie.
Niestety, fałszywy Przyjaciel ciągle wracał na coraz dłużej, znowu panoszył się w szafach, szufladach, wszędzie go było pełno, nawet do piwnicy zaglądał. Małgosia budziła się nad ranem pełna obaw czy dzisiejszy dzień Andrzej spędzi w domu czy z przyjacielem Alkoholem. Ciągły lęk i napięcie zaczęło powodować problemy zdrowotne. Wracały wspomnienia szczęśliwych dni we troje, które mogłyby wrócić, gdyby ten zły Przyjaciel odszedł bezpowrotnie. Gdyby można było zamknąć go na wiele lat w butelce tak jak Gina.
Małgosia nie potrafiła już samodzielnie walczyć o dawne życie. Żal, złość, strach, bezradność przepełniały ją coraz bardziej powodując, że była bezsilna i kompletnie załamana. Postanowiła zawalczyć o siebie, bo straciła już nadzieję, że mąż rozstanie się z Alkoholem. Czuła, że jako żona przegrywa z przyjacielem Andrzeja. Była zdesperowana, ale jej koleżanka z dzieciństwa Ania pomogła jej znaleźć pomoc u ludzi zajmującymi się wypraszaniem natrętnych przyjaciół z ich domów.
Teraz jest we właściwym miejscu z ludźmi, którzy uczą jej zrozumieć metody działanie tego złego podstępnego „przyjaciela”. Wierzy, że uda jej się nabrać sił, być może do długiej walki o Rodzinę, która w życiu jest najważniejsza. G.