…. Przez nadużywanie alkoholu stałem się zamkniętym w sobie egoistą….

          Alkohol w ostatnich 10 latach był obecny codziennie w moim życiu. Piłem  przeważnie w samotności z powodu pracy w charakterze kierowcy. Po zakończonej dniówce zasłaniałem firanki w szoferce i piłem dwa piwka lub setkę. Gdy wracałem na weekend do domu, piłem z kolegami pod sklepem. Starałem się za dużo z nimi nie pić, bo uważam, że są fałszywi i nie można na nich polegać. Udowodnili to, zostawiając mnie pijanego pod sklepem. Wolałem kupić jakieś piwo czy wódkę i zorganizować grilla z sąsiadami. Alkohol pojawiał się też na imprezach okolicznościowych takich jak urodziny, imieniny, wesela, Sylwester, ale nie było tego dużo kilka spotkań rocznie. Z czasem ich ilość malała – wolałem pić samemu.Na imprezach towarzyskich, gdy nie byłem jeszcze pod wpływem alkoholu trzeba było mnie ciągnąć za język żeby nawiązać jakąś rozmowę. Dopiero gdy wypiłem, zyskiwałem pewność siebie i odwagę. Mogłem zagadać towarzystwo na śmierć. Na ogół jestem cichy i spokojny. Wyżej wymienione cechy nie pasują do mnie. Podczas picia w towarzystwie pokazywałem osobę, którą nie jestem, jakbym miał dwie osobowości. Większość kolegów z pracy też piła, ale w odróżnieniu ode mnie kontrolują to. Przynajmniej mam takie wrażenie, bo nie widziałem ich jak się zataczają czy przychodzą do pracy na kacu. Na moje picie reagowali w ten sposób, że kryli mnie nieraz wysyłając na mniej widoczne stanowisko, żeby kierownik nie wyczuł, albo nie zauważył mojego kaca. Wszystko oczywiście jest do czasu…. Na szczęście nie straciłem i jeszcze pracy. Będąc pod wpływem alkoholu niestety często przekraczałem pewne granice. Na drugi dzień żona mówiła mi, że musiała wysłuchiwać od znajomych, że jej współczują z mojego powodu. Po takich akcjach upewniłem się tylko w tym, że najlepiej pić samemu.

Jestem z żoną ponad 20 lat. Gdy nie mieliśmy jeszcze dzieci, zdarzyło się, że wypiła ze mną na urodzinach, Sylwestrze, grillu. Kiedy zaszła w ciążę w 2009 roku stała się wrogiem alkoholu. Ja niestety nie przestałem, piłem sobie dalej. Moja mama i tata nie pili i nie piją. Ciężko było ich namówić nawet na jakiś toast. Utrzymuję z nimi dobre kontakty. Nie raz mi pomogli. Wiem, że mogę na nich liczyć w każdej sytuacji, czy byłem trzeźwy czy pijany.

Przez nadużywanie alkoholu stałem się zamkniętym w sobie egoistą. W pracy bardzo mało się śmiałem, rozmawiałem z kolegami praktycznie tylko na przerwie śniadaniowej. Trudno mi było znaleźć wspólny temat inny niż praca. Z żoną również miałem słabe kontakty. Gdy zwracała mi uwagę : zrób to zrób, tamto, uważałem się, że się czepia i prowokuje mnie do kłótni, w której finalnie i tak padły by słowa o nadużywaniu alkoholu. Takie uwagi z jej strony kończyły się obrażaniem na nią, zrobieniem w milczeniu tego, o co mnie prosiła lub kłótnią, a co za tym idzie – chęcią napicia się.

Nie miałem przyjaciół, z którymi trzeźwiałem. Wobec kolegów z pracy zachowywałem się nie fair gdy byłem na kacu. Moja zmiana liczy 7 osób. Każdy ma określone stanowisko i funkcje. W momencie gdy brakuje jednej osoby, reszta ma automatycznie więcej obowiązków. Kiedy ja byłem na kacu, czego nie ukrywałem przed kolegami, chodziłem często do toalety, robiłem sobie herbatki prosząc o przypilnowanie stanowiska. Sprzątałem stanowisko po łebkach przez co następna zmiana miała więcej pracy. Walczyłem o przetrwanie kosztem kolegów współpracowników.

Negatywny wpływ na kontakty z ludźmi przez alkohol miałem z powodu lenistwa.

* Zaniedbywałem domowe obowiązki, na przykład sprzątanie.

*  Byłem  nieszczery, nie zgłosiłem drobnych awarii typu nieszczelność rury. Twierdziłem, że następna zmiana to zauważy i zgłosi.

* Byłem niesłowny. Kiedy miałem dodatkowe zadanie – nie wywiązałem się z niego do końca zmiany.

* Nie byłem godny  zaufania. W pracy, przy zatkaniu się ślimaka żmijki operator musi przeczyścić go ręcznie, a druga osoba pilnuje parametrów komputera, żeby w odpowiednim momencie zareagować. W tej sytuacji koledzy obawiali się mi zaufać, powierzyć swoje zdrowie i życie.

Alkohol uszkodził moją reputację na przykład przez utratę prawa jazdy. Gdy jeździłem

całymi tygodniami wszyscy mało mnie widzieli. Mówili, że jestem pracowity, nie widzieli też, że dużo pije. Mieli o mnie dobre zdanie, a później zobaczyli pracowitego Rafiego śpiącego na ławce pod sklepem. Reputację traciłem też w pracy zaniedbując obowiązki. Gdy byłem trzeźwy, byłem wzorem pracownika. W oczach żony, dzieci, rodziców również straciłem przez egoistyczne podejście do życia. Nie miałem dla nikogo czasu, liczyła się tylko praca i alkohol.

Przez ostatnie lata piłem sam. Alkohol nie pozwalał mi sobie uświadomić, że pogarszały się

moje relacje z ludźmi. Nie broniłem się przed tym w żaden sposób. Płynąłem z prądem nie

myśląc o konsekwencjach.

Czuję smutek i złość, że byłem takim egoistą. Nie widziałem, lub nie chciałem widzieć

najbliższych osób, które mnie otaczają. Zawiodłem wszystkich. Mam nadzieję, że uda mi się chociaż w jakimś stopniu odbudować to, co zrujnowałem przez lata picia. Mam tu na myśli przede wszystkim rodzinę, która jest dla mnie bardzo ważna. Kocham ją i zależy mi na niej. Wiem, że rany jakie, wyrządziłem są tak głębokie, że  nie wiadomo, czy w ogóle się zagoją. Będę się starał uratować i pielęgnować nasze małżeństwo, żeby dzieci miały dobry przykład miłości.

 

RAFI