… „Teraz, gdy jestem na etapie trzeźwienia, dojrzalsza wiem, że nie ma drogi bez wyjścia.” ...

          Alkohol pojawił się na bardzo wczesnym etapie mojego życia. Można powiedzieć, że już w dzieciństwie. Już w wieku 14-15 lat szukałam okazji do wypicia, otaczałam się starszymi znajomymi, którzy często zabierali mnie na imprezy, na których stawiali drinki czy piwa. Wtedy imponowało mi ich zachowanie, czułam się w ich towarzystwie dojrzałej. W pewnym stopniu dodawało mi to pewności siebie.
Już w młodym wieku każda uroczystość typu urodziny czy święta, kojarzyły mi się z okazją do picia alkoholu. Z upływem czasu, gdy byłam coraz starsze, zwiększyła się tolerancja wypijanego alkoholu i chciałam pić więcej i częściej. Opijałam zakup auta, przeprowadzka zobowiązywała mnie do urządzenia „parapetówki”, na której musiał być alkohol. W wakacje również zwiększałam ilość picia. Spotykałam się wtedy częściej ze znajomymi, planowałam wyjścia z domu, głównie po to by się napić.
Wracają pracy obowiązkowo zahaczałam o sklep kupując 3-4 piwa lub gdy miałam gorszy dzień – butelkę wina.

          Kiedy odwiedzali mnie znajomi czułam się zobowiązana do zakupu dużej ilości alkoholu, by dobrze ich ugościć. Tak samo działałam podczas organizacji urodzin czy innych imprez. Planowałam ile alkoholu kupić by wystarczyło. Często gdy alkoholu brakowało, szłam w środku nocy na całodobową stację, by dokupić więcej, mimo już mocnego upojenia alkoholowego. Nie umiałam postawić sobie granicy aby przestać pić.
W sklepach wyszukiwałam promocji np. 6 piw plus 6 gratis, wychodziłam wtedy zawsze z pełnym koszykiem piw. Często w domu stała skrzynka z piwami i tylko wymieniałam ją na pełną

          Na rzecz alkoholu wiele razy rezygnowałam ze spędzania czasu wolnego z dziećmi, na kacu nie miałam siły się nimi zająć i często młodszemu synowi włączałam bajki, by móc chwilę dłużej pospać i tym sposobem przespać kaca.
Przez picie alkoholu nie zapamiętałam wielu ważnych chwil, które wydarzyły się w moim życiu. Zazwyczaj po urodzinach, sylwestrze czy innych tego typu imprezach, budziłam się i próbowałam przypomnieć sobie co się wydarzyło.

          Wydaje mi się, że alkohol zaczęłam nadużywać na tak wczesnym etapie życia, że nigdy nie miałam okazji odkryć swoich pasji. W dzieciństwie zawsze byłam wygimnastykowana, potrafiłam zrobić szpagat, bez żadnych treningów, moim marzeniem było uczęszczać na zajęcia gimnastyki, by rozwijać się w tym kierunku. Niestety, rodzice nigdy nie zainwestowali w moje zainteresowania.
Zawsze byłam osoba bardzo żywiołową, energiczną. Pamiętam, że jazdę na rowerze z dwoma kółkami opanowałam w wieku 3 lat, na nartach nauczyłam się jeździć gdy miałam 10 lat. Nie potrzebowałam pomocy instruktora, po prostu założyłam narty i zjeżdżałam ze stoku jakbym to robiła od kilku lat. Podobnie było z jazdą na rolkach czy łyżwach itp. Do dzisiaj lubię tego typu sporty lecz na rzecz alkoholu z nich zrezygnowałam.
Taniec również dawał mi dużą satysfakcję lecz niestety, by odważyć się zatańczyć musiałam dużo wypić. Było we mnie jakieś dziwne przekonanie, że gdy nie zatańczę perfekcyjnie lub popełnię jakiś błąd to inni będą się ze mnie wyśmiewali.

          Głód alkoholowy to silna potrzeba wypicia alkoholu. Mogę porównać go z długotrwałym nieprzyjmowaniem pokarmów. Pragnienie jest tak wielkie, że wydaje się nieodparte- wszystkie myśli skoncentrowane są a tym jak najszybciej zdobyć alkohol i napić się.
U mnie głód alkoholowy przychodził głównie wtedy, gdy doświadczyłam jakiejś przykrości, złości, przygnębienia czy strachu ale też wtedy by wzmocnić pozytywne emocje. Radość i poczucie satysfakcji ułatwiały mi chęć sięgnięcia po alkohol. Byłam rozdrażniona, zła na wszystko i wszystkich wokół, czasem nawet bez konkretnego powodu. Wtedy najchętniej sięgałam po alkohol.

          Mam uczucie smutku, jest mi przykro, że nie potrafiłam radzić sobie ze swoimi emocjami. Zastanawiam się nad tym, czy problemy związane z uzależnieniem nie narodziły się już w dzieciństwie?
Brak miłości, pozytywnych uczuć mógł tylko zbliżyć mnie do alkoholu. Jednak teraz gdy jestem na etapie trzeźwienia, dojrzalsza wiem, że nie ma drogi bez wyjścia. Na niektóre sprawy i ludzi nie mamy wpływu, lecz możemy wpłynąć na nas samych i nasze decyzje.