… Zacząłem nowy rozdział od czystej karty, bogatszy o wiedzę, ze świadomością tego, by nie popełniać kolejny raz tych samych błędów…..

            Mało kiedy sytuacje życiowe, za które się zabierałem, były aż tak klarowne jak zielona fala podczas jazdy autem po mieście. Problemy pojawiają się w życiu nieustannie, każdy temat stawia przed sobą wymagania, raz mniejsze, raz większe, niezależnie od sytuacji czy to w pracy czy w życiu osobistym. Za każdym razem, każdy problem prowadzi za sobą całą paletę uczuć negatywnych – od niepewności przez strach, smutek, frustrację, napięcie nerwowe po złość. Myśli skupiają się tylko na tym, czy aby dany problem mnie nie przerośnie, czy dam radę mu sprostać, czy wyjdę z opresji, a może jednak uda się załagodzić sprawę? Każdy problem to skok adrenaliny, drżenie rąk, wybuchy gorąca. Staram się zrozumieć genezę ich powstania by odpowiednio zareagować. Gdy nadużywałem alkoholu, tak naprawdę każdy problem był odkładany na potem. Podejmowałem wtedy pochopne decyzje i nietrafne działania. Nierozsądne zachowania oraz wybuchy agresji pojawiały się w momencie bezsilności okazując tak naprawdę tylko i wyłącznie moją słabość. Sam bijąc się z myślami odtrącałem każdy przejaw próby pomocy od najbliższych twierdząc, że dam sobie radę sam ze wszystkim, a potem zalewałem swoje emocje i uczucia z nadzieją, iż problem zniknie. Niestety, nigdy nie znikał a wręcz stawiał się jeszcze większy bądź rodził kolejny problem jakim były konsekwencje odwlekania w czasie.

Im więcej piłem tym większe posiadałem przekonanie, iż mogę wszystko, że problemy mnie nie dotyczą, jednak nie udawało mi się wszystkiego rozwiązać bez konsekwencji. Zdarzało mi się pić alkohol z przekonaniem, iż rozwiążę dzięki niemu swój problem jak na przykład w sytuacji, gdy mój samochód uległ awarii. Potrzebowałem auta na wyjazd na wakacje, lecz niestety kilka dni przed wyjazdem samochód uległ awarii. Obdzwoniłem wtedy wszystkie znane mi warsztaty samochodowe w okolicy, lecz nikt nie miał odpowiedniego terminu by zdążyć go naprawić przed wyjazdem. Umówiłem się z kuzynem, który zajmuje się mechaniką po godzinach w swoim garażu, niestety również był zawalony pracą.  Postawiłem wtedy alkohol, który razem wypiliśmy i podczas picia oraz mojej presji zgodził się, bym dostarczył mu auto następnego dnia. Niestety parę dni później okazało się, iż nie zdąży go naprawić, ponieważ musiał czekać na części. Tym samym schematem, czyli z alkoholem w ręku pojechałem do szwagra by poprosić go o pożyczenie auta na wyjazd.

Alkohol dawał mi rozwiązanie problemu na krótko, na teraz, byłem pewien, iż nie stanowi dla mnie problemu złudne marzeniowe myślenie, ponieważ te krótkotrwałe rozwiązania po czasie tworzyły kolejny, tym razem większy problem jak na przykład kolejny kredyt na spłatę poprzedniego. Dawało to rozwiązanie na tę chwilę, lecz irracjonalne myśli, w których krążył alkohol nie u zauważały konsekwencji, czyli większej raty, horrendalnej prowizji, odsetek i wydłużonego terminu spłaty. Żadne rozwiązanie problemu alkoholem nie było skuteczne, a wręcz destrukcyjne, doprowadzające niekiedy do łez, na przykład sprzeczki z żoną , po których piłem alkohol by zeszły ze mnie emocje. Nie rozwiązywało to problemu, a niekiedy powiększało, ponieważ K*** widząc kolejne zalewanie alkoholem problemu, nie wytrzymała i wyjechała do mamy na parę nocy.

Odkładanie problemów na później było na porządku dziennym. Wiele z tych problemów, które posiadałem rozwiązałbym w momencie, gdy byłbym trzeźwy jak na przykład umowę abonamentu telewizyjnego. Posiadałem umowę z jedną z firm świadczących usługi telewizyjne. Umowa ta dobiegała końca, chciałem zmienić dostawcę usług z tej światłowodowej na cyfrową. Za każdym razem odkładałem to na potem, na później, nie myśląc, pijąc, mając na wszystko czas. W pewnym momencie, gdy się ocknąłem posiadałem już 2 umowy na telewizję tam, gdzie skończyła się umowa minął wraz z nią okres promocji. Przez odkładanie na potem rezygnacji ze świadczenia usług musiałem zapłacić przez 2 miesiące za 2 faktury podwójną stawkę oraz opłacić już nowego dostawcę usług. Również sytuacja, o której już wspomniałem z odcięciem prądu na 24 godziny. Nie doszłoby do niej, gdyby nie alkohol.  W momencie otrzymania pisma od windykacji byłem pijany, zlekceważyłem problem, wybuchłem złością i agresją, byłem pewny, iż rachunek był zapłacony. Miałem to sprawdzić następnego dnia, lecz tak dzień po dniu, litr po litrze sprawił, iż kompletnie zapomniałem o tym temacie, aż do momentu, w którym po paru miesiącach odcięto dopływ energii do mieszkania.

Te mniejsze problemy, o których wspomniałem jak na przykład załatwienie samochodu od szwagra na wyjazd, owszem , były załatwione za pomocą alkoholu, lecz wątpię, iż miał on jakikolwiek wpływ na załatwienie tego problemu. To raczej szwagier, na którym zawsze mogę polegać i jego dobre serce sprawiło, iż załatwiłem tę kwestię, a nie alkohol, który był jedynie dodatkiem na spotkaniu. Mało tego, alkohol sprawiał, iż te mniejsze problemy rosły do rangi niemożliwych do rozwiązania – na przykład sprzeczki z żoną. Jeśli nie pokłóciliśmy się o moje nadużywanie alkoholu, to sprzeczka była zawsze o błahostkę i to zazwyczaj związaną z alkoholem jak na przykład niedokładne wysprzątanie mieszkania w momencie, gdy byłem pod wpływem. Każda sprzeczka w moim mniemaniu urosła do rangi awantury, każde podniesienie głosu było dla mnie już kłótnią. Nie chciałem rozmawiać z żoną, która wielokrotnie prosiła mnie bym zaczekał za nią, aż wróci z pracy a ja wyczuwając napięcie, piłem alkohol i już spałem, gdy wróciła bądź byłem pijany w konsekwencji przestałem rozwiązywać jakiekolwiek problemy, ponieważ sam byłem tym problemem.

Z początku piłem alkohol by potęgować emocje, dawało mi to radość, z czasem było coraz więcej smutku w moim życiu, każdy problem jaki się pojawiał na horyzoncie był zapijany, by pozbyć się jakichkolwiek emocji, by nie czuć pustki, smutku, bólu, by nie rozmyślać o problemach, by o nich zapomnieć z myślą, iż znikną z mojego życia jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki…   Przepraszam butelki.

To, że problem nie znikał docierało do mnie w momencie trzeźwienia, jednak kolejna dawka alkoholu sprawiła, i znów o nim nie myślałem. Piłem również alkohol w momencie pojawiania się sytuacji stresowych by dodać sobie odwagi, wiary w siebie, w swoje umiejętności. Pamiętam swój pierwszy raz, gdy pojechaliśmy z chłopakami do lasu na umówioną bójkę, adrenalina skoczyła do maksimum wypiliśmy z kumplem po 2 setki, żeby przestać myśleć o konsekwencjach. Była to ogromna głupota, w którą dałem wciągnąć się demonowi alkoholowemu. Był to stres, który zapiłem by dodać sobie odwagi, wiary w siebie. Innymi sytuacjami były sprzeczki z żoną, każda sprzeczka była sytuacją stresującą i dobrą okazją do zalania emocji i uspokojenia się. Dziś nie potrzebuję alkoholu by się uspokoić, wystarczy szczera rozmowa z żoną i przytulenie się by poczuć jej bicie serca, by uspokoić moje nerwy.

Życiowe problemy najlepiej rozwiązywałem na trzeźwo, gdy ich nie zabijałem. Wtedy zawsze stawały się możliwe do rozwiązania. Przed okresem mojego nałogowego picia każdy problem był wyzwaniem, z którym sobie radziłem. Chociażby komplikacje z kompletem dokumentacji do kredytu hipotecznego w ostatnim możliwym tygodniu do jego przyznania. Potrafiłem w jeden dzień załatwić wszystkie brakujące dokumenty, wszędzie pojechać osobiście, grzecznie wyprosić to na czym mi zależało. Każdy problem potrafiłem rozwiązać, gdy usiadłem oraz racjonalnie pomyślałem nad genezą jego powstania. Moimi mocnymi stronami była zawsze cierpliwość, brak pośpiechu, staranność oraz pewność w swoje własne umiejętności rozwiązywania problemu.

Unikałem przede wszystkim alkoholu, który nie rozwiązywał problemów, unikałem również zaognienia się już istniejącego problemu takiego jak na przykład sprzeczka z żoną. W momencie, gdy się posprzeczaliśmy, ponieważ każde z nas miało odmienne zdanie, każde z nas wyciszało się w samotności i zazwyczaj po bardzo krótkim czasie problem sam znikał, a my znajdowaliśmy kompromis. Unikałem również brania kilku spraw w celu uniknięcia dodatkowego stresu. Planowałem sobie tak swój czas, by starczało mi go na obowiązki, bez ponaglania czy myśli o tym, czego się podjąłem, a nie zdążę dokończyć. Dążyłem do założonego celu bez patrzenia się na osoby trzecie oraz nie słuchałem ich opinii, lecz głosu własnego rozsądku.

Moja abstynencja nie wiążę się tylko z rozwiązywaniem moich życiowych problemów, ale również ze zmianą stylu życia.  Zacząłem nowy rozdział od czystej karty, bogatszy o wiedzę, ze świadomością tego, by nie popełniać kolejny raz tych samych błędów, ponieważ posiadam doskonałą wiedzę na temat konsekwencji jakie za sobą ciągną.

Co mógłbym zrobić by lepiej rozwiązywać swoje życiowe problemy?

Przede wszystkim nie dopuszczać do tego by powstawały, lecz mam świadomość, iż nie ucieknę w swoim przyszłym życiu od wpadnięcia w problemy, chociażby tego mniejszego czy większego kalibru. Nikt nie wie, jaka przyszłość go czeka, nie idzie przewidzieć dalszej części swojego życia. Na pewno zaufanie jakie staram się odbudować pomoże w tworzeniu sieci ludzi, na których mogę polegać. Tak jak już wspomniałem, dziś będąc w abstynencji, nie widzę problemów –  dla mnie to wyzwania, którym jestem gotów stawić czoła.

Kolejny raz rozgrzebuję swoją przeszłość w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania – tym razem korzystnego wpływu alkoholu na rozwiązywanie problemów.

Alkohol nie ma korzystnego wpływu na nic,  ani na emocje, ani na uczucia. Nie ma korzystnego wpływu na rodzinę, ani na kontakty z innymi ludźmi, tym bardziej na problemy. One nie znikną, nie odejdą. To ja Jestem maszyną do załatwiania swoich spraw i tylko dzięki moim staraniom jestem w stanie dać radę każdemu życiowemu wyzwaniu.

Pojawiło się uczucie wstydu. Przez moją naiwność, w wiarę, iż problemy po alkoholu znikną, byłem zwykłym tchórzem uciekając myślami od problemów, zapijając je w poszukiwaniu uczucia aleksytymii.

 

CZARNY-