… „zastanawiam się jak potężnym i podstępnym skurwysynem jest uzależnienie”... czyli historia, jak koncentrowało się moje życie wokół używania alkoholu?

          Szukanie okazji – okazja zawsze była. W latach nastoletnich mojego życia, związane to było po prostu z każdym wyjściem ze znajomymi. Gdy zaczęłam prace w klubach ze striptizem, okazją do picia było po prostu bycie w pracy. Postawienie przez kogoś lepszego drinka, ciężki klient, którego nie można było znieść „na trzeźwo”, a trzeba zarobić pieniądze.

          Kiedy przeprowadziłam się do mojego byłego partnera nie musiało być okazji. Piliśmy, kiedy mieliśmy ochotę, okazją do picia była miłość do siebie i to, że jesteśmy razem. Celebracja hedonistycznego życia, w sumie bycie w takim przekonaniu towarzyszyło mi od zawsze. Planowanie picia w sumie się nie zdarzało, bo był to nieoderwalny element funkcjonowania – trochę jak amen w pacierzu.

Alkoholu nigdy nie musiałam ukrywać, bywało że w szatni miałyśmy pochowaną wódkę smakową, żeby w razie co móc się dopić. Każdy o tym wiedział i z tego korzystał. Pieniędzy specjalnie nigdy nie gromadziłam, z byłym partnerem będąc w sklepie zawsze szliśmy na dział alkoholi i wybieraliśmy coś wspólnie, dyskutując przy tym ile powinniśmy wziąć alkoholu aby nam wystarczyło. Natomiast jeżeli chodzi o kaca? To był nasz cały wspólny rytuał: koniecznie po energetyku, litr elektrolitów, dzień zaplanowany bez większych aktywności i potrzeby myślenia, tłuste śniadanie, woda z cytryną, szoty z cytryny do śniadania.

          To co poświęciłam dla alkoholu dla kogoś może wydać się błahe, ale dla mnie jest bardzo ważne. Jest to wygląd zewnętrzny, pracując w klubach ze striptizem chcąc nie chcąc forma robiła się sama, kiedy jednak z mojego życia zniknęły kluby a został alkohol moja waga znacznie skoczyła. Skóra zszarzała, o kwestiach zdrowotnych strach wspominać (otłuszczone narządy wewnętrzne, problemy z ciśnieniem, kołatania serca, ataki paniki). Zaprzestanie treningów na siłowni to największa krzywda jaką sobie wyrządziłam.

Gdy byłam dzieckiem bardzo lubiłam śpiewać, ale ta pasja przegrała z uzależnieniem od mojego pierwszego chłopaka i wspólnego palenia marihuany. Następnie wpadłam w wir zarabiania pieniędzy swoim ciałem i nic już nie było dla mnie ważne. Ogromną radość sprawia mi wysiłek fizyczny, taniec, słuchanie muzyki, spacery na łonie natury.

Mój głód objawia się gigantycznym spięciem w ciele, skrętem w kiszkach oraz nadpobudliwością i nerwowością. Czasem objawia się smutkiem i silną potrzebą odcięcia się  od trudnych emocji, aby ich nie czuć. Jeżeli chodzi o objawy somatyczne to na pewno jest to nadpobudliwość ruchowa.

 Kiedy czytam to, co tutaj napisałam, zastanawiam się jak potężnym i podstępnym skurwysynem jest uzależnienie oraz jaka byłam naiwna i głupia wypierając to latami.

Jedyne czego mogę teraz żałować to, to że nie przyjrzałam się temu wcześniej… Widocznie nie był to odpowiedni moment, albo nie było we mnie gotowości.

 

Elfinka